Co było, gdy mnie nie było?

Nie da się ukryć, przez chwilę mnie tu nie było. Nie umiałam wygospodarować czasu ani dla BeautyManii, ani też na zajrzenie na moje ulubione blogi. Taka już ze mnie organizatorka.
A co konkretnie mnie tak pochłonęło?

szkoła

Głównym złodziejem mojego czasu stała się ostatnio praca. Trochę mi jej przybyło. Dotychczasowe "od poniedziałku do piątku w godzinach od 8:00 do 15.00" zmieniło się na "od poniedziałku do niedzieli, w dzień i w nocy". Większość z Was pewnie nie wie, że pracuję w branży ochrony osób i mienia oraz szkoleniowej. Sezon wiosenno-letni to okres licznych, dodatkowych zleceń jak np. zabezpieczenie imprez masowych. Kilka takich imprez i człowiek zaczyna tracić resztki wiary w ludzką inteligencję, człowieczeństwo i instynkt samozachowawczy... ale to temat na osobny wpis(wywód raczej ;)).

A w soboty i niedziele, zaraz po nockach... pędziłam do szkoły kosmetycznej. W końcu chciałam się przygotować na czerwcowe egzaminy państwowe. Poszły mi bardzo dobrze, choć nie miałam czasu by usiąść przy książkach i porządnie się pouczyć. 
Jednak kilka dni temu doszłam do wniosku, że czas zakończyć przygodę z tą szkołą. Nie nauczyła mnie zbyt wielu rzeczy, których nie wiedziałabym wcześniej. 
Kosmetyka jest niezwykle dynamicznie rozwijającą się dziedziną. Coś co było "hitem" jeszcze kilka lat temu, dziś jest już passe. Maszyny i urządzenia są coraz lepsze, bardziej funkcjonalne. Wiedza o składnikach(zwłaszcza tych aktywnych) oraz ich możliwościach przenikania jest coraz większa. 
Miałam niejednokrotnie wrażenie, że szkoła, a raczej wykładowcy nie są "na bieżąco", nie uzupełniają swojej wiedzy. Nie interesują nowinkami. Opierają na przekonaniach i metodach sprzed lat. Z czasem zaczęło mnie to drażnić, nie dawało możliwości do dyskusji. Ponadto zajęcia wielokrotnie nam przepadały, gdy już się odbywały to najczęściej któraś z nas nie miała kogoś do pary, by wykonać zabieg. Tych minusów zaczęło pojawiać się coraz więcej. 
Dziś pójdę złożyć rezygnację. Trochę mi szkoda, a z drugiej strony... nic na siłę.
Już znalazłam sobie zastępcze zajęcia ;)

Mimo tego natłoku zajęć, udało mi się wykraść trochę czasu tylko dla siebie, na odpoczynek.
W maju rozpoczęłam kurs bachaty. Bachata w krótkim czasie niesamowicie mnie wciągnęła. Jedna lekcja w tygodniu to było zdecydowanie za mało! Z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnych zajęć, warsztatów i organizowanych przez instruktorów imprez w klimacie latino. Obecnie mamy przerwę... Jak tu wytrwać do października?


Nadrobiłam też w końcu zaległości w czasopismach kosmetycznych. Zrobił się z nich na stoliku niemały stos. Przeczytałam niemal od deski do deski moje ulubione "Beauty Forum" i "LNE". Nie ukrywam,  że wiele produktów trafiło przez to na moją "chciej-listę".

Odkryłam w sobie także... małego ogrodnika. Relaksowało mnie koszenie trawy, grabienie, sadzenie kwiatków, podlewanie i inne takie... Fajnie mieć działkę za miastem! Oczywiście fajniej byłoby mieć dom z ogrodem... ale nie zapędzajmy się tak :)

No i w dużym skrócie... to by było na tyle.
Napiszcie mi, co mnie ominęło w blogosferze? Na co teraz jest boom? Co nowego u Was?

Komentarze

  1. Miło, że jesteś :) Ja marze od lat o ogródku, na szczęście mam działeczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że wróciłaś :) masz rację, nic na siłę :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

A co Ty o tym myślisz? :)

Popularne posty